Szczęść Boże, z Ruchem Światło Życie spotkałam się pierwszy raz w 2006 roku we wrześniu podczas Spotkań Małżeńskich, w których braliśmy z mężem udział. Zachwyciło mnie, że jest taki ruch małżeński na naszej polskiej ziemi, gdzie priorytetem jest dialog. Małżeństwo, które nam o tym opowiadało znalazło dla nas krąg DK w naszej okolicy. I tak zaczęła się moja przygoda z ks. Blachnickim. Chciałam wszystko o nim wiedzieć, stąd przeczytałam większość jego książek i publikacji. Zachwyciło mnie, że jego droga, podobnie jak i moja zaczęła się od miłości do harcerstwa. Największe wrażenie wywarły na mnie wspomnienia ks. Blachnickiego z Oświęcimia i celi śmierci w Katowicach. Droga, na którą wtedy wszedł zaprowadziła go do założenia Ruchu Światło-Życie oraz co niezwykle jak na czasy powojenne, odnogi rodzinnej Domowego Kościoła, w którym mamy zaszczyt trwać od pamiętnego dialogu w 2006 roku. Ilekroć ogarniają mnie duże zwątpienia sięgam do myśli o nim, a szczególnie książki „Eucharystia – pokarm na śmierć i życie”, gdzie mowa o tym, że „Miłość triumfuje kiedy przebacza”. A kto może wiedzieć lepiej o przebaczeniu niż człowiek, którego chciano wielokrotnie zniszczyć w obozach koncentracyjnych i komunistycznych? Czy potrzeba innego świadectwa? Dla mojego życia całkiem to wystarcza, choć dobry Pan Bóg stawia na mej drodze jeszcze wielu Świętych! Co ciekawe z większością ważnych dla mnie ks. Blachnicki przyjaźnił się lub miał dobry kontakt! Jak na przykład św. Jan Paweł II lub nasz dobry znajomy benedyktyn o. Ludwik Mycielski z Biskupowa (kiedyś z Tyńca). Niedawno podzielił się ze mną swoją publikacją, którą napisał zainspirowany słowami ks. Blachnickiego. Czy to tylko zwykły zbieg okoliczności, że dostałam ją akurat w 100. rocznicę urodzin ks. Blachnickiego?
Chwała Panu!
Bożena i Piotr Łąccy DK Śrem – Miłosław – Września
Ks. Franciszek Blachnicki – drzewo życia Domowego Kościoła
Spotkanie ks. Franciszka to marzenie, które już się nie ziści. Są jednak ludzie, którzy nawet wiele lat po śmierci inspirują i zachęcają do zmiany swego życia. Taki jest właśnie Ojciec Franciszek.
Nasze spotkanie z Ojcem Franciszkiem, to spotkanie z ludźmi, którzy byli świadkami tworzenia przez Niego Oaz oraz DK. To spotkanie z ludźmi, których Pan Bóg postawił na naszej drodze formacji w DK, podczas rekolekcji. Zamykając oczy, widzę Annę i Zbyszka Malinowskich, wspaniałych propagatorów całej spuścizny ks. Franciszka. Widzę ich zaangażowanie, powtarzane zdania, które wypowiadał ks. Franciszek. Widzę postawę nieugiętą, która nie widzi problemów – oddaje bowiem wszystko Bogu z ufnością i pokorą. Patrząc na Anię i Zbyszka, tak właśnie wyobrażałam sobie ks. Franciszka, którego nigdy nie poznałam i o którym niewiele czytałam. Ale tego lata (2019 r.) otrzymałam książkę „Nasze korzenie” Doroty Seweryn. I w niej odkryłam ks. Franciszka takim, jakim był: otwarty, nieugięty, uśmiechnięty, wiecznie gdzieś podążający, ulubieniec młodzieży, zakochany w Bogu naśladowca Chrystusa. Ksiądz Franciszek jawi mi się jako wspaniały kapłan, który wykorzystał i po stokroć pomnożył talenty, którymi obdarzył go Pan. Wiara w człowieka, patrzenie na drugą osobę oczyma miłosierdzia – przykładem jest pewna pani, której Ojciec Franciszek nie odmawiał pomocy, choć współpracownice tego nie rozumiały. A jednak, po latach, stało się dla nich jasne to, co widział i wiedział Ojciec od samego początku – każdy człowiek, nawet ten najmniejszy, jest obrazem samego Boga.
Jest wiele cytatów ks. Franciszka, które od przeczytania książki noszę w sercu, ale jeden jest mi szczególnie bliski: „Jeśli Bóg będzie tego chciał, to nam da, a jak nie, to i tak z tego nic nie wyjdzie”.
Domowy Kościół ma wspaniałego założyciela, warto Go poznawać, zgłębiać jego życie. To daje radość i pokój serca.
Monika i Przemek Kardasze